Zacznijmy od mniej istotnych rzeczy jak opakowanie. (Nie)stety jest z ciemnego opakowania (z tego co kojarzę, na początku butelka była przezroczysta), niestety bo nawet pod słońce nie widać ile produktu zostało (trzeba szampon odkręcić, żeby to sprawdzić), ale przynajmniej promienie słoneczne nie będą szkodzić kosmetykowi, chociaż kto opala kosmetyki na parapecie? Przyznać się :D To jeszcze nie koniec zarzutów jakie kieruję w stronę opakowania. Niestety szampon dosyć ciężko otworzyć mokrymi dłońmi. Niekiedy pomagam sobie nawet zębami. Na szczęście butelka jest miękka i nie trzeba się z nią siłować, żeby wydobyć produkt. Etykieta bez zarzutu :-)
Szampon ma zapach lekko cytrusowy, na początku przypominał mi płyn do mycia naczyń. Teraz już mi nie przeszkadza. Płyn nie jest typowo bezbarwny, ma lekko miodowe zabarwienie. Dobrze, że nie jest perłowy. Konsystencja jest bardziej płynna niż przeciętnego szamponu.
Przejdźmy do konkretów.
Skład: woda, glukozyd laurowy (delikatny detergent), betaina kokamidopropylowa (łagodny detergent, może uczulać), miód (humektant), glukozyd kokosowy (delikatny detergent), panthenol (humektant), hydrolizowane proteiny owsa, hydrolizowane proteiny pszenicy, guma guar (zagęstnik, pomaga rozczesać włosy), kwas mlekowy, benzoesan sodu, olejek z trawy cytrynowej
Skład jest bardzo ładny. Podstawią są łagodne detergenty, humektanty i proteiny. Jednak do pełni szczęścia trochę brakuje. Szkoda, że nie ma kilku emolientów, żeby równowaga włosowa mogła zostać zachowana. Ja jeszcze chętnie wyrzuciłabym z szamponu miód, który mam wrażenie, że puszy mi włosy :( Bo bardzo podobnie zachowywały się gdy używałam miodełka.
I tak w zasadzie to jest jedyny minus, jeśli chodzi o działanie tego szamponu. Jest bardzo wydajny, ja swój egzemplarz kupiłam jakoś w październiku/listopadzie, a szamponu wystarczy mi na pewno do końca miesiąca. Wystarczy mała ilość, żeby dobrze umyć włosy. Jeśli ktoś nie jest przyzwyczajony do małej ilości piany, to zużyje go migusiem. Nie przyspiesza, ani też nie opóźnia przetłuszczania. Włosy po jego użyciu są mięciutkie, lśniące, błyszczące, nawilżone, puszyste i uniesione u nasady, a łuski włosów domknięte. Cena jest do przyjęcia (ok 23 zł) i co ważne, Sylveco pojawia się też w drogeriach, więc jest łatwo dostępny.
Jestem ciekawa innych myjadeł Sylveco i jego podmarek, polecacie coś? :-)
pozdrawiam, 0jla
Tego typu szampony nie dla moich włosów ;/
OdpowiedzUsuńmoje lubią te lżejsze, ale ten chyba im za bardzo nie przypasował :(
Usuńmiałam ten produkt i szczerze mówiąc nie polubiliśmy się, był dość przeciętny
OdpowiedzUsuńoo to tak samo jak u mnie!
UsuńDla moich też nie. Miałam próbkę i na moje grube, farbowane włosy nie działał zbyt korzystnie. I tak, należę do tych co potrzebują duużo piany. U mnie najlepiej sprawdzają się najtańsze ziołowe szampony:D
OdpowiedzUsuńW takim razie i dla portfela i dla włosów wychodzi na korzyść :D
Usuńmicel... micel Sylveco jest boski.... i balsam z betuliną do mycia włósów to też dobry produkt:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
:*
zastanawiam się nad tym balsamem, boję się jedynie, że włosy będą szybko się przetłuszczały, a micel wypróbuję na pewno :)
UsuńJa czekam z użyciem szamponu Biolaven i mam nadzieję że będzie dobry :)
OdpowiedzUsuńu mojej włosowej siostry (Martusiowy Kuferek :)) czytałam, że jest w porządku, ale włosy szybciej trzeba je umyć ponownie, ale też jestem go ciekawa ;)
Usuń