W święta uraczyła mnie swoją obecnością z czego bardzo się ucieszyłam, bo słyszałam o książce już dużo wcześniej! Tego samego wieczoru była nawet rozchwytywana przez nie jedną osobę.
Co do samego wyglądu. Książka ma piękną minimalistyczną (jakże aktualnie wpisującą się w trendy) okładkę. Jakiś listek i czarne napisy na białym tle. No cudo! Sama okładka jest zrobiona bardzo porządnie, chociaż jest miękka. A po otwarciu ukazują nam się strony wyglądające jak z papieru z recyklingu. Dlatego od razu można poznać, że jest to książka o tematyce eko. Odpowiednio duża, dobrze czytelna czcionka. Co jest bardzo istotne, żeby zapewnić komfort czytania. Dodatkowo znajdują się tam szkice z fajnymi nowoczesnymi grafikami.
Książka jest podzielona rozdziałami, ale dwoma głównymi tematami jest odżywianie i kosmetyki oraz wpływ tych rzeczy na stan skóry.
Autorka w dużej mierze przywiązuje uwagę do jedzenia. Nie od dziś wiadomo, że niektóre produkty mogą powodować wysyp (chociaż nie udowodniono tego nigdy badaniami, to jednak każda z nas potrafiłaby stwierdzić po jakim jedzeniu ich skóra ma się gorzej). Generalnie większość rad dotyczących odżywiania jest wszystkim powszechnie znana, jednak nie każdy o nich pamięta i się do nich stosuje, więc warto przypominać o tym na każdym kroku, a nóż ktoś akurat wypije dodatkową szklankę wody. Adina zachęca również do prowadzenia dziennika odżywiania. Dzięki któremu można wykluczyć szkodzące nam produkty. Dodatkowo taki dziennik pomaga ustalić czy dostarczamy sobie wszystkich niezbędnych substancji.
Kwestia kosmetyków jest postawiona czysto jednoznacznie. Co za dużo to nie zdrowo. Autorka również zachęca do prowadzenia dziennika, aby ustalić które składniki nie służą skórze. Bardzo spodobała mi się część o odwyku kosmetycznym, który dla większości kobiet będzie najgorszą karą. Bo w większości jesteśmy od nich uzależnione. A już na pewno blogerki bjuti :D Niby bez kosmetyków da się żyć, ale kiedy ostatnio nie używałyście ich przez cały dzień? Właśnie w takich momentach uświadamiam sobie, że nie tylko typowe używki mogą uzależniać. W książce znalazło się również miejsce na przepisy na domowe kosmetyki. Bardzo lubię tworzyć własne, więc ta część książki będzie przeze mnie używana jeszcze nie raz.
Książkę mogę zdecydowanie polecić każdemu. Jednak jeśli jesteście wkręcone w naturalną pielęgnację, to nie znajdziecie tam wielu nowych ciekawostek. Najwięcej zdecydowanie wyciągną z niej osoby, które dopiero stawiają pierwsze kroki w tej kwestii.
Czytałyście? Jakie książki o podobnej tematyce możecie polecić? :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz