kwiecień | maj |
Skrzypokrzywę piłam dosyć regularnie. Może pominęłam 2 kubki, ale to nic w porównaniu z wcierką. Opuściłam się z nią totalnie. Już nawet nie pamiętam ile dni jej nie aplikowałam. Myślę, że może uzbierałby się nawet tydzień. Pewnie dlatego też włosy urosły tylko centymetr. Z drugiej strony trochę zawiodłam się na kuracji wewnętrznej, bo mimo regularnego przyjmowania nie było efektów z przyrostem. Może trzeba dać jej czas. Dlatego w tym momencie popijam kolejny łyk magicznej mikstury. Zdecydowałam się na metodę 3:1 licząc w miesiącach, nie tygodniach. No, ale nie wiem czy to wina skrzypokrzywy, ale w obwodzie kucyka wskoczyło 6 cm!
Rewolucją w tej aktualizacji jest fakt, że po 4 miesiącach alkoholizmu stawiam na abstynencję w postaci Saponics'a. Zdobyć nie było go wcale łatwo! Ja dopadłam go ostatniego dnia przed nową kuracją w Endorphine w Katowickiej. Wykopałam jeszcze jakąś odlewkę Balei, więc zanim wezmę się za inny rypiący szampon, zużyję go. Maski z PO tej toskańskiej zostało mi na 2 razy, wiec już jej nie doklejałam. Za to do akcji wkracza ponownie Garnier, za którym nie przepadam, ale zużyć trzeba. Może znajdę na nią jakiś sposób.
W aktualizacjach w których twierdziłam, że będę używać żelu lnianego trochę skłamałam, bo użyłam go pewnie z dwa razy. Dlatego w tym miesiącu już nie będę ściemniać. Dodaję jednak mąkę ziemniaczaną i ocet jabłkowy. Wydaję mi się, że z tymi dwoma składnikami może zawiązać się jakiś dłuższy romans.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz