Cena waha się w granicy od 15-25 zł za 300 ml. Zapach jest typowo leśny. Spodobał mi się bardziej niż ten miodowy. Konsystencja bardziej lejąca, ja porównałabym ją dla odmiany do miodu :D Mydło było równie wydajne co poprzednie, zużywałam go okropnie długo. W zasadzie to trochę zaleta, ale czasami już się nudziło.
Skład: woda, olej z sosny syberyjskiej, sorbitol, łagodny detergent, detergent, emulgator, antystatyk, ekstrakt z bażyny bajkalskiej, organiczny olej z arniki, ekstrakt z mydlnicy lekarskiej, żywica z sosny zwyczajnej, olej cedrowy, olej z gwajakowca zwyczajnego, barwnik, barwnik naturalny (z pokrzywy), konserwant, regulatory pH
Włosy niestety nie trzymały świeżości dłużej. Z czasem wyglądały już źle po jednym dniu. Trochę obwiniam za to sezon grzewczy i czapki, no ale całej winy nie można na to zrzucić. Nie wiem czy włosy się przyzwyczaiły czy najzwyczajniej w świecie zbyt długo traktowałam je tym średnio mocnym detergentem. Nie wiem. Im dłużej go używałam tym włosy bardziej się puszyły. Były miękkie, ale co z tego skoro na głowie miałam tornado i puch. Ogromnie się cieszę, że w końcu udało się go zużyć.
Mam ochotę na czarne mydło RBA, ale trochę boję się, że będzie podobnie jak z cedrowym. Tylko za tę przyjemność trzeba już zapłacić znacznie więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz