To, że pada, a włosy wyglądają źle w dniu kiedy przychodzi mi zrobić zdjęcia do aktualizacji zaczyna robić się jakąś tradycją. Mimo wszystko, próbuję robić co mogę i nawet jakoś to wygląda, chociaż trwa wtedy dwa razy dłużej.
Wypadanie nie daje mi spokoju i powoli tracę wszystko co
udało m się osiągnąć w ciągu całego roku. Dlatego w tym miesiącu postawiłam na
ostateczną ostateczność – kozieradkę. Już współczuję współlokatorce i wszystkim
dookoła :D Ale czego się nie robi dla włosów. Postawiłam na wcierkę przed
każdym myciem, a nie codziennie (chociaż ostatnio to się nie wyklucza, bo włosy
myję codziennie, ale mam wrażenie, że przez ciągłe stosowanie wcierek
praktycznie dzień w dzień skalp zaczął mi się buntować) Podobno kozieradka nie
tylko dobrze wpływa na wypadanie, ale też na przedłużenie świeżości. Pożyjemy
zobaczymy.
Reszta pielęgnacji zostaje z zeszłego miesiąca. Jedyną
nowością jest dodawanie pompki oleju do maski/odżywki. Wydaje mi się, że te
produkty nie jest dla moich włosów wystarczająco nawilżająca i najzwyczajniej w
świecie są za lekkie. Już nie mogę się doczekać aż je wykończę.
O podcięciu już marzę, ale chyba zdecyduję się na nie
dopiero pod koniec roku. Nie wykluczam tego sporego, bo jeszcze jest co
podcinać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz